t1

Upadek na skrzącym się lodzie

Mariolcia nie była zwykłą właścicielką sklepu z włóczkami. Wiedzieli o tym klienci, wiedzieli sąsiedzi, a ona sama — choć nigdy by się do tego nie przyznała — od dawna miała pewne podejrzenia. Tego niedzielnego popołudnia wyszła na krótki jogging, bardziej z poczucia obowiązku wobec samej siebie niż z prawdziwej potrzeby ruchu. Mróz był lekki, uprzejmy niemal, a ulica lśniła cicho, jakby ktoś rozrzucił na niej drobne kryształki szkła.

– Tylko kawałek — powiedziała półgłosem. – Nic nierozsądnego.

Zawsze wierzyła, że rozsądek jest najlepszym zabezpieczeniem przed kłopotami. Bywała w tym jednak nieco naiwna.

– Trzeba przyznać… — mruknęła, patrząc na połyskujący asfalt. – Zima potrafi być zwodniczo piękna.

To była ostatnia spokojna myśl, jaką zdążyła sformułować. W następnej chwili jej stopa ześlizgnęła się z lodu z niepokojącą łatwością, a świat przechylił się w bok, jakby ktoś nagle zmienił perspektywę.

– Nie, nie… — zaczęła, lecz zdanie urwało się wraz z upadkiem.

Ból był ostry, precyzyjny i stanowczy — taki, który nie pozostawia wątpliwości co do swojej obecności.

– Pani Mariolciu! — zawołał sąsiad, pojawiając się nagle w drzwiach, w szlafroku i kapciach. – Czy wszystko w porządku?

Mariolcia spojrzała na niego spokojnie, choć w jej oczach pojawił się błysk irytacji.

– Obawiam się, że dziś los nie jest po mojej stronie.

Ciemna obecność w czterech ścianach

W domu zdjęła but z ostrożnością godną zegarmistrza. Usiadła na kanapie i pozwoliła sobie na westchnienie.

– Doskonale — powiedziała do pustego pokoju. – Po prostu doskonale.

Zadzwoniła do przyjaciółki.

– Skręcona kostka — oznajmiła. – I bardzo wyraźne poczucie, że dzień wymknął się spod kontroli.

– Lód, bandaż i herbata — padła odpowiedź. – W dowolnej kolejności.

– Herbata brzmi najbardziej przekonująco.

Gdy odłożyła telefon, zapadła cisza. Zbyt gęsta. Zbyt uważna. Mariolcia rozejrzała się, jakby spodziewała się dostrzec coś konkretnego, choć nie potrafiła powiedzieć co.

– Coś tu jest — powiedziała cicho. – I nie mam na myśli bałaganu.

Sięgnęła po druty. Dzierganie zawsze przywracało równowagę. Tym razem jednak ruchy były nerwowe, a myśli błądziły.

– Nie — stwierdziła po chwili. – To nie tak miało wyglądać.

Skarpety, które wiedziały więcej

Wieczorem chłód wpełzł jej w stopy bezceremonialnie. Otworzyła szufladę i wyjęła skarpety z włóczki Atelier Zitron – Trekking Color. Były miękkie, cięższe, niż zapamiętała.

– Na was mogę liczyć — powiedziała, niemal z ulgą.

Gdy je założyła, poczuła ciepło. Nie nagłe. Raczej rozważne, jakby ktoś dokładnie wiedział, ile go potrzeba.

– To interesujące — mruknęła.

W pokoju zrobiło się jaśniej. Albo tylko tak się jej wydawało.

– Zmęczenie — zdecydowała. – Bez wątpienia.

Tej nocy śniła o ulicach utkanych z kolorowej włóczki. O krokach, które nie bolały. O biegu, który był czystą przyjemnością.

Rano, które nie powinno się zdarzyć

Obudziła się wcześnie. Zbyt wcześnie, jak na kogoś, kto poprzedniego dnia doznał urazu. Ostrożnie opuściła stopy na podłogę.

– Cóż… — powiedziała po chwili. – To zaskakujące.

Ból był ledwie zauważalny. Jakby się rozmyślił.

– Tego się nie spodziewałam — dodała spokojnie.

Zadzwoniła do przyjaciółki.

– Prawdopodobnie uznasz mnie za osobę nierozsądną — zaczęła — ale moja kostka zachowuje się tak, jakby wczoraj wcale nie upadłam.

– Skarpety — odpowiedziała przyjaciółka bez wahania.

– Proszę cię.

– Mówię całkiem poważnie.

Mariolcia spojrzała na swoje stopy.

– W takim razie — powiedziała powoli — będę musiała przyjrzeć się sprawie dokładniej.

Włóczka, która obserwuje

Motek Trekking Color leżał na stole. Gdy wzięła go do ręki, wydał jej się niepokojąco ciepły.

– Co wy właściwie potraficie? — zapytała.

Włóczka mieniła się delikatnie, niemal niezauważalnie.

– Dobrze — westchnęła. – Zachowajmy zdrowy rozsądek.

Telefon zadzwonił.

– Mariolcia — usłyszała zdenerwowany głos. – Musisz przyjść do sklepu. Dzieją się rzeczy.

– Jakie rzeczy?

– Takie, które wolą być zobaczone niż opisane.

Przesyłka

Po południu pojawił się listonosz z elegancką paczką.

– Wyjątkowa — stwierdził z przekonaniem.

– To interesujące — odparła Mariolcia. – Niczego nie zamawiałam.

W środku znalazła próbki Trekking Color i karteczkę z jednym zdaniem:

Czasem włóczka robi więcej, niż myślisz.

– Naturalnie — powiedziała cicho. – Dlaczego miałoby być inaczej?

Telefon zadzwonił ponownie.

– Klienci pytają o skarpety — usłyszała.

– Jakie skarpety?

– Te, które przynoszą ciepło. I spokój. I podobno bardzo dobre sny.

Mariolcia uśmiechnęła się lekko.

– Zaczynam rozumieć — powiedziała. – I to jest dopiero początek.

Początek zagadki

Wieczorem Mariolcia siedziała na kanapie, a kostka nie dawała już o sobie niemal znać. Było w tym coś zbyt uporządkowanego, zbyt logicznego — jakby rzeczy potoczyły się dokładnie według planu, którego ona nie znała. Przeciągnęła dłonią po miękkim kocu i spojrzała na swoje stopy.

– To nie powinno działać w ten sposób — powiedziała cicho.

Skarpety leżały spokojnie, zupełnie zwyczajnie. A jednak Mariolcia wiedziała już, że zwyczajność bywa jedynie starannie dobraną maską. W jej pracy nauczyła się jednego: to, co naprawdę istotne, rzadko rzuca się w oczy.

Wstała i przeszła kilka kroków po pokoju. Bez bólu. Bez zawahania.

– Dobrze — stwierdziła po chwili. – Skoro tak, muszę zadać właściwe pytanie.

Usiadła przy stole i sięgnęła po motek Trekking Color. Przyjrzała mu się uważnie, z tym samym skupieniem, z jakim niegdyś obserwowała klientów, którzy twierdzili, że „to tylko włóczka”, a mimo to wracali po dokładnie ten sam kolor.

– To nie jest magia — powiedziała powoli. – Przynajmniej nie taka, jaką się zwykle opisuje.

Odłożyła motek i uśmiechnęła się do własnych myśli.

– To raczej sprawa do wyjaśnienia.

W tej chwili poczuła spokój. Nie ulgę. Spokój kogoś, kto wie, że trafił na zagadkę — i że ma wystarczająco dużo cierpliwości, by ją rozwiązać.

Zgasiła światło, a zanim wyszła z pokoju, spojrzała jeszcze raz na skarpety.

Nie odpowiedziały.
I właśnie to było najbardziej intrygujące.

 

Zaloguj się by komentować.

Komentarze

0
Esmeralda71
1 hour ago
Skarpety- marzenie . Też tekie chcę!
Like Like
0
Apolejka21
1 hour ago
Och, jak mi się ta historyjka podoba 😍😍, cudna po prostu. A wyrażenia "lekki, prawie uprzejmy mróz" i "ból, który się rozmyślił" skradły moje serce 😀😀
Like Like